Oświęcim Online
•
•
Administrator
„Rok 2020” Piotra Struczyka: Orwell w pandemicznej odsłonie Oświęcimia
21 września w Oświęcimskim Centrum Kultury sala była wypełniona po brzegi. Publiczność, zaskakująco...

21 września w Oświęcimskim Centrum Kultury sala była wypełniona po brzegi. Publiczność, zaskakująco różnorodna, od uczniów i studentów po dojrzałych kinomanów, przyszła zobaczyć premierę „Roku 2020” – nowego filmu Piotra Struczyka, twórcy, którego nazwisko coraz częściej pojawia się w rozmowach o niezależnym kinie. Piotr Struczyk Film od pierwszych minut przywołuje skojarzenia z Orwellowskim „1984”. Struczyk, jak sam przyznał po projekcji, chciał oddać ducha wielkiego pisarza, ale umieścił akcję w surrealnym, współczesnym Oświęcimiu – mieście obciążonym pamięcią XX-wiecznej hekatomby. Co znamienne, reżyser konsekwentnie unika bezpośrednich odwołań do Auschwitz. Ten wybór należy docenić: zamiast łatwego gestu sięgnięcia po traumatyczne obrazy, Struczyk wybiera uniwersalny język opresji i propagandy. „Rok 2020” wyróżnia się na tle amatorskich produkcji rozmachem i spójnością artystyczną. Ponad 150 osób zaangażowanych w projekt, pandemiczne kostiumy przygotowanych na potrzeby filmu, scenografie budowane od zera – to wszystko buduje atmosferę autentycznego totalitarnego koszmaru. Operator, sam Struczyk, pozwala sobie na odważne zabawy kadrem: dynamiczne ujęcia, czasem gwałtownie cięte, czasem zatrzymane w statycznej ciszy, przypominają szkołę Wajdy i dają starszym widzom poczucie kinowej nostalgii. Na szczególne uznanie zasługuje gra aktorów-amatorów. Bartosz Stachura, Izabela Struczyk i Zbigniew Adamczyk tworzą role pełne napięcia i emocji, pozbawione manieryczności, świeże w swojej prostocie. Ich naturalność kontrastuje z groteskowym absurdem systemu przedstawionego na ekranie, co potęguje siłę przekazu. Osobnym bohaterem filmu jest muzyka. Janusz Majcherek, Kamila Sibik oraz oświęcimski zespół „Milijon” po raz pierwszy stworzyli ścieżkę dźwiękową do produkcji filmowej – i wyszli z tego zadania zwycięsko. Ich kompozycje pulsują niepokojem, wprowadzają w stan zawieszenia, czasem balansując na granicy eksperymentu, czasem uderzając w klasyczne, dramatyczne nuty. To muzyka, która nie tylko ilustruje obraz, ale i staje się jego pełnoprawnym narratorem. Nie sposób nie wspomnieć o warsztacie Struczyka jako scenarzysty i realizatora. Od czasów, gdy zdobywał pierwsze szlify u boku Henryka Lehnerta, przeszedł drogę, która dziś pozwala mu mówić własnym, dojrzałym językiem artystycznym. W „Roku 2020” widać tę świadomość – dbałość o rytm narracji, precyzję i wizualną konsekwencję. Nie jest to jednak dzieło pozbawione słabości. Niski budżet, mimo kreatywności ekipy, chwilami daje o sobie znać – niektóre sceny wydają się zbyt skrótowe, a symbolika bywa podawana zbyt dosłownie, co osłabia subtelność przekazu. Momentami też tempo narracji traci równowagę: długie ujęcia potęgują klimat, ale nierzadko przeciągają sekwencje ponad potrzebę, co sprawia wrażenie rozwleczonej dramaturgii. „Rok 2020” nie jest filmem łatwym. To nie kolejna pandemiczna kronika, lecz opowieść o mechanizmach zniewolenia, które – jak przestrzegał Orwell – mogą przybrać różne maski. Struczyk proponuje nam spojrzenie na świat, w którym kontrola i absurd władzy nie potrzebują wielkich narracji historycznych, by stać się codziennością. To film, który zaskakuje dojrzałością – zwłaszcza jeśli pamiętać, że powstał w dużej mierze amatorskim wysiłkiem. Ale jak każdy eksperyment, pozostawia wrażenie, że jego twórca dopiero szuka własnego, w pełni wyrafinowanego języka. A to poszukiwanie – i jego odwaga – jest najcenniejsze.
Źródło:
Oświęcim Online
Oceń artykuł
/5
( ocen)
Komentarze
Dodaj swój komentarz
Pozostało: znaków
Pozostało: znaków
Przesuń suwak w prawo, aby odblokować
Weryfikacja zakończona pomyślnie!
Brak komentarzy. Bądź pierwszy!
Ładowanie komentarzy...